... i ich wyjątkowe towarzystwo!


Tegoroczny sezon ślubny pędzi, lecz tym razem bez mojego udziału. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zdecydowałam że tak będzie bezpieczniej dla mnie i dla maleństwa. Sezon ślubny to bardzo intensywny czas, który wiąże się często nie tylko ze sporym wysiłkiem fizycznym ale też psychicznym. Ale kto powiedział, że nie możemy się spotkać na sesji ślubnej? :D

Nie udało mi się być w tym roku częścią wyjątkowego dnia Dominiki i Marcina, a mimo to napisali że bardzo by chcieli bym sfotografowała ich sesję ślubną. Zgodziłam się od razu, a wtedy Domi napisała że chcieliby zabrać psa i kota! No 0czywiście, że wchodzę to! - pomyślałam i napisałam.


A skoro mowa o zwierzętach to przy okazji możecie zajrzeć do poprzedniego posta, w którym opowiadam nieco więcej o sesjach z nimi, a głównie końmi.

Wracając jednak do naszej sesji. Spotkaliśmy się w ustronnym miejscu, pełnym kwitnących bzów (kocham ten czas w roku!).

Decydując się na lokalizację braliśmy pod uwagę fakt, że będą z nami zwierzęta, które fajnie jeżeli będą miały zapewnioną przestrzeń i względny spokój. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, bo Dominika wieczorem prowadziła psie przedszkole w Poznaniu (polecam Wam przy okazji jej profil na Instagramie !), ale daliśmy sobie świetnie radę. Mogliśmy nawet liczyć na trochę słońca mimo, że zapowiadało się pochmurne popołudnie. Chilli pięknie współpracowała i jest prawdziwym psim słodziakiem, ale jestem też turbo dumna z Kici, która załapała się na kilka zdjęć. Tutaj należą się też ogromne brawa dla Marcina, za wsparcie mentalne dla Kici :p


Tyle słów wstępu, a teraz zapraszam Was na relację fotograficzną z tego dnia.