Skoro to pierwszy post na blogu, to wypada napisać:

Cześć Wam!


Długo nosiłam się z zamiarem puszczenia w świat tej strony. Pracuję nad nią od dłuższego czasu, ale cały czas coś mi nie pasowało, zmieniałam, przestawiałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że mogę tak w nieskończoność. Siedzę więc przy komputerze, na zegarku prawie północ, a w słuchawkach ulubione utwory z mojej playlisty i popełniam ten oto pierwszy wpis na blogu, który jednocześnie wypuszcza moją stronę w świat. O mamo! Stało się!

Planuję pokazywać Wam tutaj nieco szerzej historie, których skrawki możecie zobaczyć na moim Facebooku czy Instagramie, gdzie przy okazji serdecznie Was zapraszam. Nie wszystko jeszcze jest tutaj gotowe, ale mam nadzieję, że deszczowe zimne jesienne wieczory pomogą mi dopieścić tę stronę.


Pierwszy wpis jest niezwykle stresujący. Czułam wewnętrznie, że musi on nieść za sobą historię niesamowicie mi bliską, ale długi czas nie mogłam się zdecydować co to może być. Któregoś razu zapaliła mi się lampka i już wiedziałam, że nie może to być nic innego jak leśna sesja z Alą. Połączyła nas wspólna pasja do drzew, do lasu, do tego co naturalne. Być może niewielu z Was wie, że kiedyś moja praca związana była ściśle z drzewami i zielenią, tak jak teraz praca Ali. Naszym rozmowom nie było więc końca. Nie przeszkodził nam nawet deszcz. Przeniosłyśmy nasze rozmowy do auta, żeby za chwilę móc powrócić do pachnącego deszczem lasu. Ala była zaangażowana w sesje w 100%, a ja czułam się spełniona realizując każdy rodzący się w mojej głowie kadr.

Z przyjemnością zapraszam Was do tej leśnej historii.